Jones: Dzięki Jürgenowi stałem się mężczyzną
Curtis Jones zdradził zakulisowe informacje o tym, jakie spojrzenie na nadchodzące wyzwania ma drużyna Liverpoolu.
The Reds, którzy mają sześciopunktową przewagę na szczycie tabeli Premier League, przy jednym meczu rozegranym mniej, w niedzielę zmierzą się na wyjeździe z West Ham United.
W Boxing Day podopieczni Arne Slota wygrali 3:1 z Leicester City, a Jones strzelonym golem uczcił swój setny występ w najwyższej klasie rozgrywkowej.
West Ham to kolejny test na waszej drodze, trzeba szybko się zregenerować i przygotować do tego wyzwania...
- Gramy co kilka dni. To jest to na co czekasz, kiedy jesteś piłkarzem. Zwłaszcza dla mnie jest to niesamowite. Miałem cięższe okresy, moja dotychczasowa kariera była naznaczona wzlotami i upadkami z różnych powodów, między innymi za sprawą kontuzji. Teraz - odpukać - wszystko jest w porządku. Jestem w drużynie, strzelam gole i gra sprawia mi przyjemność, więc mam nadzieję, że ten stan będzie trwać.
Wyjazd na West Ham nigdy nie jest łatwy. To zespół, który u siebie zawsze sprawia rywalom duże problemy...
- Tak wygląda Premier League. Niezależenie, czy grasz z drużynami z dołu, środka, czy góry tabeli, zawsze jest ciężko. Dlatego Premier League jest najlepszą ligą na świecie. Zawsze powtarzam, że każda drużyna, z którą grasz, stanowi ogromne wyzwanie. To po prostu kolejny mecz, który chcemy wygrać. Wiemy, że to będzie ciężkie zadanie, ale mamy "odpowiednie narzędzia", by przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę.
Podczas meczu z Leicester, na Anfield można było wyczuć wielką wiarę ze strony kibiców. Jakie jest w tej chwili nastawienie zawodników?
- Skupiamy się na każdym meczu z osobna. W przeszłości zdarzały się momenty, gdy byliśmy na szczycie tabeli, a potem przytrafiał nam się kryzys. Wspominaliśmy o tym, że czasem tak się po prostu dzieje. Skupiamy się na najbliższym meczu, nie myślimy o tym co będzie na koniec sezonu, o sięgnięciu po mistrzostwo. Wiemy, co wydarzy się, jeśli od teraz wygramy każdy mecz. To jest najważniejsze, dawać z siebie wszystko i pomagać kolegom. Jest jeszcze mnóstwo spotkań.
Myślę, że wielu z nas zastanawia się teraz, co Jürgen Klopp myśli o obecnej formie...
- Dostałem od niego miłą wiadomość. To on poinformował mnie, że rozegrałem setny mecz w Premier League, nawet o tym nie wiedziałem. „Sto, czas na kolejne 500. Gratulacje, przyjacielu” i dodał zdjęcie...
Wyglądasz jak jego wnuczek!
- Czysta radość, tak.
Jest jednym z twoich największych fanów. Co znaczy dla ciebie otrzymanie takiej wiadomości od swojego byłego menedżera?
- To coś wspaniałego. Wysyła mi mnóstwo wiadomości odkąd odszedł. Pisze do mnie cały czas. Jest w kontakcie ze wszystkimi chłopakami. Utrzymuje kontakt. To człowiek, który sprawił, że stałem się mężczyzną. Często mówiono o mnie „czy on jest wystarczająco dobry? Ciągle jest kontuzjowany i potrzebuje wypożyczenia". Jest powód, dla którego nadal tu jestem, a to dzięki niemu i wierze, którą we mnie miał. Zawsze wiedział, kim mogę się stać. Nie mówię, że teraz jestem gwiazdą, ale on wie, że jeśli będę sobie dobrze radził, strzelał gole i grał co tydzień na poziomie, na jakim potrafię, zawsze mogę pomóc drużynie. Jestem wdzięczny jemu i jego sztabowi, a kiedy widzę wiadomość od niego, to zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Odpowiedziałem mu, że mam nadzieję, że dobrze spędza czas i cieszy się świętami. To miłe, że wciąż utrzymuje z nami kontakt. To wspaniały człowiek.
Komentarze (2)